Jak pomóc?
Przekaż swój 1%
KRS: 0000364436
Cel szczegółowy: Laura Polok
Przekaż darowiznę:
68 8470 0001 2001 0044 2985 0001
Fundacja Ogniwo
ul. Towarowa 4
44-330 Jastrzębie – Zdrój
w tytule wpisując: Laura Polok
Historia Laurki Polok
We Wrześniu 2017 dowiedzieliśmy się, że będziemy rodzicami. Muszę przyznać, że nie planowaliśmy jeszcze ciąży, ale byliśmy bardzo szczęśliwi , że los nas tak zaskoczył.
Termin porodu – 2 maja – zbliżał się wielkimi krokami a Laura dalej nie dawała znaków, że chciałaby już do nas dołączyć.
Minął dzień przewidywanego terminu i nadal nic.
8 maja pojechaliśmy do szpitala, w którym chcieliśmy rodzić. Lekarze wlewali we mnie oksytocynę przez 5 dni – podczas pierwszej kroplówki miałam skurcze, ale do porodu nie doszło, w końcu – po trzeciej dawce zapytałam się jak długo to jeszcze potrwa i jak długo będą próbować zanim zrobią cesarskie cięcie – wtedy położna ze śmiechem powiedziała, że są kobiety które dopiero po 6-7 oksytocynie zaczynają rodzić i że mam się uzbroić w cierpliwość.
14 Maja, rano, lekarz powiedział: ”Jak dzisiaj Pani nie urodzi to jutro wyciągamy dziecko.”
I tak 14 Maja po 5-tej kroplówce oksytocyny zaczęłam rodzić. Od 13:00 do 17:00 miałam potwornie bolesne skurcze. Miałam uczucie” rozrywania” o 17:00 p. Dr przebiła mi „drutem” błonę i odeszły mi wody a o 20:20 Lalunia była na świecie. Była fioletowa.
Cieszę się, że Laurka to nasze pierwsze dziecko, bo myślę, że gdyby było inaczej, to z przerażenia straciłabym przytomność. A w naszej sytuacji myślałam, że po prostu tak ma być. Neonatolog twierdził, że to normalne i czasami tak się zdarza przy naturalnych porodach. Laurka dostała 8,9 i 10 punktów Apgar.
Po 24 godzinach zrobiono USG główki. Słyszałam straszne zamieszanie na korytarzu, Ordynator Neonatologii coś krzyczała do Neonatologa, który przejmował Lalę od położnych – “czy nie zauważył??” Oddziałowa przybiegła do mnie po wyniki wszystkich badań prenatalnych. Wtedy już wiedziałam, że coś jest nie tak.
Ordynator Neonatologii wezwała nas do siebie. „USG wyszło nieprawidłowo”.Zamarłam, dalej nie wiem co dokładnie mówiła. Słyszałam słowa: „prenatalnie”, „to na pewno nie podczas porodu”, „krwawienie III i IV stopnia”. Po wywiadzie na temat ciąży (bardziej szczegółowym niż przy przyjęciu na oddział patologii ciąży), dowiedzieliśmy się, że nasze malutkie dzieciątko trafi do Zabrza na patologię noworodka w celu dalszej diagnostyki. Tam byliśmy dwa tygodnie, tam widziałam pierwszy raz oczka Laurki, tam zobaczyłam pierwszy uśmiech, tam ją pierwszy raz przewijałam i przebierałam. Po wszystkich badaniach padło podejrzenie wady wrodzonej – Schizencefalia.
Wróciłyśmy do domu. Byłyśmy same, bo tatuś w Szczecinie na operacji wycięcia nowotworu kości krzyżowej i wstawienia implantu – również sam.
Tydzień po powrocie do domu zaczęła się rehabilitacja – jeździłyśmy do Pani Ani do Zabrza prywatnie. Potem trafiliśmy na p. Neurolog, Dr. Paprocką, która skierowała nas na rehabilitację.
Laura została szczęśliwie pacjentką wspaniałego ośrodka rehabilitacyjnego w Jastrzębiu Zdroju – Bartmed. Pan Bartek rehabilitował Laurkę metodą VOJTY a Pani Magda Bobathem. Postępy u Laurki widzieliśmy wszyscy. Wszystko po kolei się zaczynało pojawiać, tylko wolniej niż u innych dzieci.
Cały czas martwiły nas jej oczka, bo nie skupia wzroku na zabawkach ani na twarzach. Nadzieja ze mną była cały czas. Myślałam, że Laurka po prostu potrzebuje troszkę więcej czasu.
W Sierpniu 2018 na badaniu okulistycznym i okazało się, że Laurka ma wadę wzroku (+7,5 w lewym oku i +6 w prawym) – nosiła okulary. Badanie VER wykazało, że problem leży w jej ubytkach w mózgu i niestety „przepustowość” informacji z oczu do mózgu wynosi w prawym oku 30% a w lewym są śladowe ilości.
Od Września 2018 roku jeździmy na terapię wzroku – najpierw do Rybnika a teraz do Katowic. Postępy były naprawdę duże, reagowała na zabawki i na nas. Wyciągała rączkę.
Jak miała 6 miesięcy to już samodzielnie siedziała. Jak miała 8-9 miesięcy to już zaczęła się obracać na bok (lewy i na brzuch) – zrobiła mi niespodziankę, której nigdy nie zapomnę – leżała sobie na macie edukacyjnej a ja poszłam posprzątać do kuchni – cały czas ją słyszałam – nagle się zrobiło cicho – pomyślałam, że zasnęła – poszłam ją przykryć kocykiem a tam się okazało, że Lala po prostu była tak skupiona na obracaniu się. Leżała na brzuchu – uśmiechnięta. Jak skończyła rok, to już się obracała we wszystkie strony.
(W każdym zdaniu o rozwoju Laurki piszę słowo „już”, ponieważ dla nas każdy krok w lepszą stronę w rozwoju córeczki był małym cudem)
W 2019 roku w lato pojawiły się u Laurki napady. Niestety zdiagnozowano padaczkę lekooporną – znowu cios – ale nie poddawaliśmy się od początku i to nas też nie zatrzymało. Podczas pobytu w szpitalu w związku z podejrzeniem epilepsji dowiedzieliśmy się również, że zmiany w główce córeczki powstały podczas porodu. Dodatkowo lekarze podejrzewają porażenie mózgowe i niedotlenienie. Córeczka ma też problemy z napięciem mięśniowym po prawej stronie ciała.
Jak miała 19 miesięcy powolutku zaczynała siadać. Wtedy też, zaczęliśmy ją pionizować w pionizatorze.
2020 rok był przełomowy jeśli chodzi o rozwój córeczki, zaczęła sama siadać, przemieszczać się na pupie, wstawać na kolanka, coraz bardziej reagować na otoczenie, na swoje imię.
Niestety towarzyszyła nam też duża czarna chmura, tata Laurki stracił władzę w nogach przez chorobę nowotworową (przerzuty do kręgosłupa) – od stycznia 2020 do sierpnia 2020 sytuacja była z dnia na dzień gorsza, tata Laury tracił siłę, chudł w oczach i ból dosłownie rozrywał go od środka – cierpiał już strasznie, wbrew pozorom głównie dlatego, że już nie mógł się opiekować Laurką i mną tak jak wcześniej, nie mógł już nawet Laury utrzymać w objęciach – walczył dzielnie o swoje i nasze życie od 2016 roku – niestety 16 Sierpnia 2020 przegrał walkę z chorobą i zmarł w moich ramionach, na swojej ulubionej kanapie, w domu wśród bliskich.
Zostałam z Laurką sama, ale walczymy dalej, dzień w dzień ćwiczymy codzienne czynności.
Od kilku tygodni mamy ortezki na nóżki, w których Laurunia uczy się stabilnie stać i wstawać na nogi. Laurka potrzebuje intensywnej rehabilitacji i wiele pomocy specjalistów z różnych dziedzin żeby jej ułatwić życie i zagwarantować jej chociaż odrobinę normalności.
Moja córunia jest uśmiechniętą dziewczynką, cieszą ją najdrobniejsze rzeczy – jak mama się nagle pojawi w drzwiach, jak piesek jej zawieje ogonem przy twarzy, jak światło w sklepie nagle zgaśnie, jak za oknem w samochodzie świat się rusza, no i oczywiście jak huśtawka nabiera tempa. Tak na zakończenie mogę powiedzieć, że Laurka jest największym wojownikiem jakiego znam (na pewno ma to po tacie). Widzę, że chce już wyjść z fotelika, z łóżeczka, z moich kolan, wstać z maty i iść – po prostu iść. Ma dużo energii, której nie potrafi w swojej sytuacji zużyć. Jestem dumną mamą i każdy uśmiech na twarzy mojej córeczki przedłuża mi życie o 5 lat – będę żyć wiecznie 😊
Bardzo dziękuję za poświęcenie chwili żeby przeczytać historię naszej już tak malutkiej rodziny.
Mama Laury,
Ola